Codziennie przeglądam zdjęcia i relacje umieszczane na Instagramie. Wśród wielu obserwowanych przeze mnie kont, są profile osób zamieszczających swoje noworoczne postanowienia udokumentowane karnetami na siłownię, zdrowymi przekąskami i deklaracjami typu: „nowy rok, nowa ja”, „noworoczne postanowienia”, „pora na zmianę”. Oczywiście kibicuję im wytrwaniu w swoich postanowieniach i gratuluję im motywacji. Cieszę się, że ludzie poważnie podchodzą do tematu zmian w swoim życiu. Dlatego proponuję zacząć od najważniejszej zmiany: zaakceptowania siebie.
W moim kalendarzu i organizatorze czasu też znajduje się rubryka na cele i postanowienia noworoczne. Co roku wypełniałam ją planami dotyczącymi smukłej sylwetki, zdrowego trybu życia i ambitnej rozrywki. A przecież kocham jeść, częściej wybieram burgera niż sałatkę i całkowicie tracę poczucie czasu po włączeniu Netflixa. Oczywiście, nie ma nic złego w potrzebie modyfikowania swojego stylu życia. Zachęcam Was za to do przemyślenia bardzo istotnej kwestii: z jakich powodów pragnę tej konkretnej zmiany?
Załóżmy, że Twoim postanowieniem noworocznym jest wypracowanie idealnej sylwetki. Zanim zdecydujesz, ile kilogramów chcesz zrzucić, jak będzie wyglądać Twoja dieta i ile czasu zajmie Ci trening, zadaj sobie pytanie: z jakiego powodu, chcę wypracować idealną sylwetkę? Co jest źródłem tej potrzeby? Takie przemyślenia mogą zaskoczyć. Może się okazać, że to najczęściej wybierane noworoczne postanowienie wynika na przykład z chęci poprawienia jakości relacji z bliskimi osobami albo z niezaspokojonych potrzeb bliskości z partnerem. Może Twoje ciało zamiast diety potrzebuje tego, byś spojrzała na siebie w lustrze z miłością? Kiedy ostatnio patrzyłaś na siebie i czułaś zachwyt? Kiedy ostatnio byłaś dla siebie dobra? Wiesz do czego zmierzam, prawda? Problem z realizacją noworocznych postanowień nie polega na braku konsekwencji czy właściwego planowania realizacji celów. To raczej kłopot z tym, co jest naszą prawdziwą motywacją.
Co roku zapisuję w kalendarzu zdanie: pojechać na Morze Bałtyckie w zimie. To plan od czasów studenckich. Oczywiście niezrealizowany. Wciąż mam ogromną chęć spacerowania nad Bałtykiem zimą. Tylko czemu moje pragnienie nie zostało zaspokojone? To kolejne ważne pytanie, które warto sobie zadać. Nie chodzi tu oczywiście o przeszkody formalne, typu brak środków finansowych czy odpowiedniego wyposażenia. Głównym powodem spędzania zimy wszędzie indziej tylko nie nad morzem Bałtyckim jest fakt, że dokonałam właśnie takiego wyboru i muszę mierzyć się z jego konsekwencjami. Marzę, chcę, pragnę, planuję… ale NIE DECYDUJĘ. Dopiero podjęcie decyzji powoduje realizację naszych celów. Brzmi banalnie, ale brak podjętej decyzji na temat działania jest główną przyczyną naszych niepowodzeń w realizacji pragnień. A dlaczego nie decydujemy się na spełnienie marzeń? Najczęściej jest tak, że nasze cele i marzenia mają konkurencję. Na przykład w postaci codziennych przyzwyczajeń, rytuałów i schematów działania, które sprawiają, że czujemy się po prostu bezpiecznie. To, jak dużo potrzebujemy bezpieczeństwa w naszym życiu jest bardzo indywidualną sprawą. Warto sprawdzić, czy właśnie niechęć do przekroczenia własnej granicy strefy bezpieczeństwa nie jest powodem zaniechania realizacji noworocznych celów. Zadajmy też sobie takie pytanie: co stracę, gdy moje postanowienie zostanie zrealizowane? Może się przykładowo okazać, że nowa dieta ograniczy nam spędzanie czasu z przyjaciółką na piciu wytrawnego martini a czas spędzony na siłowni to godzina, którą zwykle poświęcamy swoim dzieciom lub sobie samej na odpoczynku.
Czasem nie realizujemy swoich pragnień, po prostu dlatego, że przyjemnie jest mieć marzenia i mieć poczucie dążenia do ich realizacji… W pamiętniku z czasów dzieciństwa, ktoś wpisał mi myśl: „Najpiękniejsze jest to, czego nie ma, na co czekasz i dążysz od lat. Gdy doczekasz się marzeń spełnienia nie będą one tak piękne, jak we śnie. Najpiękniejsze jest to, czego nie ma – co ma dopiero spełnić się.” Wyobrażanie sobie siebie w korzystnym świetle to naturalny element naszego myślenia. Nasze JA idealne potrzebuje myśli, które karmią naszą samoocenę. Dlatego pragniemy więcej, lepiej, inaczej. Fantazjujemy na temat naszego ciała, osiągnięć, relacji z ludźmi. Planowanie i marzenie jest po prostu przyjemne. Czasem dużo przyjemniejsze niż mobilizowanie sił do spełniania pragnień a nawet osiągnięcie celu.
Co zatem może nam przydać się w realizowaniu naszych noworocznych postanowień o rozwoju osobistym? Przede wszystkim wiedza o sobie samym. O tym, co mi może pomóc spełnić marzenie i o tym, co we mnie samej jest przeszkodą – może to być cecha osobowości albo konkurencyjna potrzeba. Warto poznać, co nami tak naprawdę motywuje i jakie nasze potrzeby domagają się zaspokojenia. Przypominam sobie słowa pewnej piosenki: „Ciągle iść do przodu to nie postęp” i myślę, że właśnie prawdziwą zmianą jest zatrzymanie się (a czasem zrobienie kroku w tył), przyjrzenie się sobie i zaakceptowanie siebie z całym arsenałem mocnych i słabych stron.