Czy wewnętrzny kryzys może być dobry?

Kryzys – stan pewnego rozłamu, załamania. Stan, którego towarzyszące emocje oscylują od smutku, niepokoju do paniki, rozpaczy. Niekiedy trwa krótko, kilka dni, innym razem ciągnie się latami. Odczuwamy go jako ciężar na sercu, który nie znika. Jego poziom natężenia często nie zmienia się przez dłuższy czas, po prostu jest. Czasami dochodzimy do punktu kulminacyjnego i czujemy jak powoli „rana” zaczyna się goić. Każdy chce go unikać, jednak nikomu się to nie udaje. Z praktycznego punktu widzenia lepiej zaakceptować możliwość kryzysu i spróbować wyciągnąć lekcje, jakie nam niesie. Ale czy wewnętrzny kryzys może być dobry?

Część osób powie, że absolutnie nie. Nikt przecież nie uważa cierpienia za pożądany stan. Ludzie patrzą na cierpiących ze współczuciem. Życzą im, aby jak najszybciej poczuli się lepiej. Jednak spójrzmy na stan wewnętrznego kryzysu jako na stan, który w dłuższej perspektywie może okazać się pozytywny, ba, nawet zbawienny.

Kiedy doświadczamy cierpienia , chcąc nie chcąc, zwalniamy. Wewnętrzny ból nie pozwala nam w pełni cieszyć się teraźniejszością. Coś nas gryzie od środka. Przeznaczamy wtedy więcej czasu na przemyślenia naszego życia, przyczyny i wreszcie jakie skutki wywoła u nas. Mamy czas, aby zastanowić się, co kryzys „chce nam powiedzieć”. Może obniżony nastrój, brak energii i ciągła chandra jest wynikiem znajdowania się w miejscu, w którym wcale nie chcemy być. Np. może wcale nie czujemy satysfakcji z naszej pracy, naszych znajomych, naszego życia. Dużo jest tych „może”, ale jeśli wewnątrz siebie czujemy, że coś jest nie tak, nie warto tego bagatelizować, to samo się nie naprawi. Często to nasze głęboko skrywane „ja” krzyczy, że dusi się w życiu jakie wiedziemy.

Kryzys to także okazja do wyciągnięcia lekcji na przyszłość. Kiedy kryzys spowodowany jest chorobą lub śmiercią bliskiej osoby, zmusza nas do nauczenia się życia w innych realiach. Doświadczenie wewnętrznej pustki jest impulsem do reorganizacji aktualnego stanu rzeczy. Patrzymy do przodu już z innej perspektywy, z kolejnym bagażem doświadczeń. Nierzadko wewnętrzny kryzys popycha nas ku zupełnie nowym, innym pomysłom, wyzwaniom, decyzjom, których nie podjęlibyśmy się wcześniej.

Ból w naszym wnętrzu może przyczynić się do „oczyszczenia” . Cierpienie odciska niezmywalne piętno, które dobrze przepracowane może pomóc nam stać się lepszymi ludźmi. Wewnętrzny ból niekiedy sprawia, że mamy dość udawania, dość grania, chcemy ściągnąć maskę. Nie zważamy na lęk przed brakiem akceptacji otoczenia, po prostu nie mamy już siły na udawanie kogoś, kim nie jesteśmy. W konsekwencji bardziej zbliżamy się do prawdziwego „ja”.

Na koniec warto dodać, iż każdy kryzys należy przepracować. Do tego potrzebujemy czasu, raz więcej, raz mniej. Dajmy sobie go tyle, ile będzie wystarczająco. Jeśli trudno samemu trwać w tym bólu, można skontaktować się z psychologiem lub psychoterapeutą, którzy będą naszym wsparciem. Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić w trakcie trwania kryzysu to pogłębiać się w nim jeszcze bardziej i nie szukać pomocy u innych. Nie zawsze poradzimy sobie sami, czasami będziemy potrzebować drugiego człowieka. Choć wewnętrzne cierpienia są trudne i uciążliwe, pamiętajmy, iż w dłuższej perspektywie mogą przynieść owoc obfity.

Opracowała: Natalia Weryńska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *